MB: Wstrętna i odrażająca
- dramalamaonline
- 23 maj 2020
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 29 paź 2020
Zazwyczaj jestem łagodna. Taką mam naturę.
Jestem ruda, szczupła, mam kondycję nie lada. Może trochę szpecą mnie lekko przekrwione oczy, ale już się z tym pogodziłam. To po prostu taka moja uroda.
Mam wahania nastrojów. To musicie o mnie wiedzieć.
Czasem rozpiera mnie energia i wtedy aż trudno ustać albo usiedzieć spokojnie. To moja największa wada. Czasem przysparza mi wrogów albo wywołuje kłopoty. Zupełnie nie wiem, jak to działa.
Czasem jestem smutna jak nie wiem co. Smutna jak nieszczęście. Sam smutek. I to wtedy też po mnie widać.
***
Mówią na mnie Misia. To od imienia Michalina, jak sądzę. A może dlatego, że jestem miła jak miś. Tak czy inaczej – podoba mi się. Jak tak mówią, to znaczy, że mnie lubią. Czasem mówią Miśka. Wtedy to znaczy, że coś przeskrobałam.
***
Nie lubię być sama. Lubię, kiedy otaczają mnie ludzie. Mam trochę samotniczą pracę, ale może ją zmienię. Póki co jestem przywiązana do mojego miejsca na ziemi. Dlaczego?
Bo wiecie co, przyznam się do takiej mojej słabości. Jest taki jeden człowiek, którego lubię. Ale on chyba za mną nie przepada.
Skąd wiem? Zawsze mówi do mnie dość szorstkim tonem i ciągle na mnie warczy. Nie rozumiem tego. Nic mu złego nie zrobiłam, jestem wierna, łagodna, miła. Sam urok.
Zawsze zachowuję się z klasą… no, prawie zawsze. Czasem mnie po prostu ponosi.
***
Zajmuję się – można powiedzieć – ochroną. Mienia, terytorium. Jestem tak jakby ochroniarką. Ale sami powiedzcie, czy to jest fascynująca praca? No nie bardzo. Czy dużo się dzieje? Niekoniecznie. Zwłaszcza jeśli na teren ktoś wkracza średnio raz dziennie albo i rzadziej. Czasem ktoś przechodzi, przejeżdża. Alarmuję szefostwo pro forma, ale wiem, że w sumie i bez mojego alarmu nic by się nie stało.
Ale jestem. Czuwam. Robię obchody. Stale na posterunku. Taka jestem, na sto procent, w pełni zaangażowana. Niestety mój szef (bo to o nim mowa była wcześniej), starszy trochę, ale w moich oczach nadal atrakcyjny, ciągle jest niezadowolony.
Czy się kocham w moim szefie? – zapytacie może. Ja w ogóle kocham ludzi. Nawet jak mnie zranią, to też ich kocham. Taka jestem. No i z nim mam właśnie takie relacje. To skomplikowane, jak to mówią.
***
Jednego dnia, gdy przyszedł, a ja się zwyczajowo uśmiechnęłam na jego widok i (dobra, przyznaję się) zrobiłam naprawdę maślane oczy – on się zdenerwował. Widocznie czegoś na terenie nie dopilnowałam, a może gdzieś tam weszłam, a on mówił, że nie wolno… Boże, kto by to zapamiętał, gdzie wolno, a gdzie nie wolno.
Mówił okropne słowa.
Mówił, że jestem najgorsza.
Żałował, że mnie zatrudnił.
Że tu jestem.
Że mnie zna.
Nazwał mnie wstrętną suką.
***
I wtedy pękło.
Skoro uważał, że jestem wstrętna, postanowiłam mu pokazać, jak bardzo się myli i stać się kompletnie odrażająca. A więc:
Wyrwane sadzonki. Kruche krzewy złamane na pół. Zryty ogródek ze świeżo zasadzonymi nasionkami. Dziury w płocie, dołki (kto pod kim dołki kopie).
Zjedzone kapcie.
Rozerwane worki, gazety, katalogi.
Nos czarny od piachu.
Piękna robota. Totalnie zniszczenie – pomyślałam, dysząc ciężko.
Po prostu troszeczkę się wkurwiłam.

Kommentarer